W roku 1903 austriacki filozof Otto Weiniger tak oto podkpiwał sobie z emancypantek w swojej książce pt. Geschlecht und Charakter (Płeć i charakter): „A co się tyczy emancypantek: wyemancypować się pragnie jedynie mężczyzna, który tkwi w kobiecie”. Weiniger miał na myśli kobietę o zdecydowanie męskich cechach, hermafrodytę, którego uważał za istotę zwyrodniałą. Na przestrzeni ostatniego siedemdziesięciolecia walka kobiet o równe prawa przestała, na szczęście, kojarzyć się ze zwyrodnieniem. Nawet mężczyźni o skrajnie tradycyjnych poglądach pogodzili się z faktem, że są kobiety, które pragną zdobyć wyższe wykształcenie, i że domagają się za taką samą pracę takiego samego wynagrodzenia jak mężczyźni. A jednak w rzeczywistości daleko nam jeszcze do autentycznie wolnej, równej relacji między obu płciami. Konflikt płci, mimo chwalebnych i częściowo udanych poczynań ruchu emancypacyjnego, niestety nie słabnie, konflikt ten wręcz się zaostrza. Zmagania na rzecz równouprawnienia nie zlikwidowały problemów, lecz je nasiliły. Wielu ludzi wspomina z nostalgią czasy, kiedy wszystko było takie proste: głos miał mężczyzna, a kobieta była mu posłuszna rozkoszowała się poczuciem bezpieczeństwa u jego boku.