Drugi zarzut, jaki pada wobec koncepcji społeczeństwa niehierarchicznego, brzmi: „Ludzie nie są sobie równi. Jedni są bardziej inteligentni, a drudzy – głupsi. Czy wobec tego należy wszystkich traktować jednakowo i jednakowo wynagradzać? Jest przecież logiczne, że ten, kto pracuje bardziej efektywnie, powinien lepiej zarabiać”. Istotnie, ludzie nie są jednakowi. W procesie rozwoju każdy kształtuje swoją specyficzną indywidualność. W rzeczywistości ta indywidualność składa się z maleńkiej cząstki autentycznie własnej osobowości i wielkiej części narzuconej osobowości zbiorowej, do której – jak już była mowa wcześniej – jednostka ochoczo stara się przystosować, żeby nie odbiegać od normy. Każda grupa społeczna ma własną indywidualność, ma także własną jej normę, która jest narzucana członkom danej grupy. Normy te są przekazywane przez rodzinę, warstwę społeczną, grupę zawodową, wspólnotę wyznaniową, grupę wiekową i rolę związaną z płcią. Z jednej strony członkowie danej grupy społecznej poddają się silnej presji norm – należy być takim jak wszyscy a więc przymusowi bycia jednakowym. Z drugiej strony społeczeństwo jako integralna całość wyznaje ideologię zróżnicowania, zwłaszcza pod względem inteligencji, zdolności i osiągnięć oraz ich wartościowania. Wyniki testów inteligencji ukazują, jak niesłychanie zróżnicowany jest poziom inteligencji wśród ludności. Większość (68%) reprezentuje poziom przeciętny, mniejszość charakteryzuje się poziomem ponadprzeciętnym bądź poniżej przeciętnego. Murzyni amerykańscy są ze statystycznego punktu widzenia mniej inteligentni od białych.