Gloryfikacja inteligencji w czasach współczesnych ma wiele przyczyn. Najistotniejszą z nich jest bez wątpienia gwałtowny rozwój nauki i techniki w ostatnim stuleciu. Opanowanie wiedzy technicznej i dalszy jej rozwój, zgodnie z ideologią wzrostu lansowaną przez ekonomistów, siłą rzeczy wymagają podnoszenia poziomu umysłowego społeczeństwa. Ta tendencja nie byłaby szkodliwa, gdyby forsowanie rozwoju inteligencji nie przebiegało kosztem zaniedbywania innych sfer osobowości, również kosztem niszczenia potencjału twórczego w człowieku. W jaki sposób przejawia się, na przykład, zaniedbywanie rozwoju kreatywności – cechy, która przecież w tak samo istotnej mierze przyczyniła się do rozwoju cywilizacji technicznej jak praktyczna inteligencja? Społeczeństwu jest potrzebna niewielka liczba twórczych jednostek i nieprzebrane rzesze jednostek funkcjonalnych, łatwo przystosowujących się ludzi-komputerów. Większa liczba Edisonów, Einsteinów, Daimlerów, Plancków czy Heisenbergów byłaby niepożądana, nie mówiąc już o Picassach, Dalich, Bennach, Bammach czy Bóllach. Kreatywna inteligencja charakteryzuje się przede wszystkim tym, iż chadza własnymi drogami i podaje w wątpliwość świat istniejący. Większa liczba jednostek kreatywnych zbyt przyspieszyłaby tempo rozwoju cywilizacji, elitom mogłoby więc nie starczyć czasu na opracowanie optymalnej strategii komercjalnego wykorzystania nowych osiągnięć i odkryć, dokonywanych przez ludzi kreatywnych.