Na marginesie spraw adopcyjnych trzeba koniecznie podkreślić pewną bardzo dziwną sprawę. Każdy lekarz ginekolog interesujący się leczeniem niepłodności wie o tym, że istnieją pary, którym nic nie można zarzucić — u kobiety wszystko w porządku, płodna, mężczyzna również płodny, a dzieci nie ma, nieraz przez całe życie. Ludowe porzekadło mówi w tym przypadku: „oba samce”. Jeżeli małżeństwo takie się rozpada, obydwoje mają potem zazwyczaj dzieci z innym partnerem czy partnerką w nowych związkach. Dlaczego tak się dzieje? Nie wiadomo. Znam przypadek (kobieta miała czterdzieści trzy lata, jej mąż pięćdziesiąt jeden), w którym w ciągu kilku miesięcy po adoptowaniu dziecka ona zaszła w ciążę i urodziła własne dziecko. Gdy stwierdziłam u zdumionej matki nieoczekiwaną ciążę, ostrzegłam, starając się „zaczarować” przyszły los adoptowanego dziecka: „Proszę pamiętać, że to dziecko przyniosło pani szczęście macierzyństwa i jeżeli zrobi mu pani kiedykolwiek krzywdę lub nie będzie traktować jak własne, los może panią pokarać na własnym dziecku”. Doświadczeni lekarze wiedzą o tym, że namiętne pragnienie dziecka u kobiety może wywołać psychiczną blokadę płodności i im bardziej tego dziecka pragnie, tym pewniej nie zachodzi w ciążę. Dwie rzeczy odblokowują tego typu zahamowania: adopcja lub wychowywanie czyjegoś dziecka w rodzinie. Czasem także całkowita zmiana zainteresowań, równoznaczna z rezygnacją z ciąży.