Przymus rywalizacji i wzorce społecznego porządku są mu wpajane przez autorytety od najwcześniejszych lat życia, wcześnie więc je internalizuje. Nie dosyć zatem, że jednostka poddaje się tym wzorcom, to na dodatek widzi w nich korzyści własne, stara się więc zabezpieczyć pozycję, jaką zdobyła. Poza tym układ hierarchiczny daje człowiekowi możliwość kompensowania własnych kompleksów na słabszych. Zdeformowane dążenie do znaczenia występuje w ścisłym związku z czterema dotychczas omawianymi fałszywymi przykazaniami: zewnętrzną manipulacją, automanipulacją, dążeniem do bezpieczeństwa i makiawelicznym egoizmem. W tym kontekście myślenie hierarchiczne wydaje się być czymś na wskroś normalnym i naturalnym, mimo że stwarza szkodliwe układy społeczne – i dla jednostki, i dla całego społeczeństwa. Krótkotrwałe korzyści, które przynosi system hierarchii społecznej, zasłaniają jego długotrwałe szkody. Brakuje wiary w społeczeństwo lepsze, wolne od hierarchii. W jednym z programów stacji WDR, zatytułowanym „Copyright”, poświęconym recenzji książek, omawiano moją książkę pt.: Statussymbole (Symbole statusu). Na zakończenie audycji recenzent sformułował dość pesymistyczny wniosek: „Gdybyśmy tak dziś zrezygnowali z wszystkich symboli pozycji i prestiżu, i zamiast imponować sobie nawzajem, zaczęli po prostu normalnie żyć, to jutro zrobiłyby to samo nasze dzieci. Ale już pojutrze pojawiłaby się najprawdopodobniej nowa forma hierarchii społecznej, nawet jeśli byłoby to społeczeństwo bezklasowe. Czy wówczas, wraz z nową formą hierarchii, nie pojawiłyby się nowe symbole statusu?” Takie niebezpieczeństwo, oczywiście, istnieje, dlatego też zadaniem nowego, niehierarchicznego społeczeństwa, gwarantującego ludziom większą sprawiedliwość, równość i psychiczne zdrowie jest zwalczanie dążenia do wyższego statusu i prestiżu. To jest cel, do którego warto dążyć i o który warto walczyć, aby wreszcie „zacząć po prostu normalnie żyć”.