Rozwiązanie, jakie w Polsce zaproponował prof. J. Aleksandrowicz, jest chyba najbardziej zbliżone do naturalnego uzupełnienia braków. Zaproponował on używanie soli kopalnej, pełnej (sól gruba), nie ważonej (odparowana z solanki jest bardzo uboga w mikroelementy), a najlepiej — szarej, bydlęcej! Ponadto proponuje stosowanie tabletek dolomitowych. Tabletki te produkowane są ze skał dolomitowych, bogatych w naturalne „glebowe” składniki mineralne. Uzyskuje się je z odpadów w kopalniach soli kamiennej, a także iłów pozostałych po odsalaniu wód kopalnianych. Wody wydobywane z głębi ziemi są bardzo zasobne w mikroelementy, tak przez nas obecnie poszukiwane. Rozpisałam się szeroko o różnych „mikro”, aplikowanych naszym organizmom w ,.kilogramach”, co godzi w podstawy zdrowia i dobrego samopoczucia kobiety — ale naprawdę trudno myśleć o miłości, kiedy każda miesiączka czy ciąża grozi drgawkami, arytmią, ciężkimi zaburzeniami nerwowymi, a nawet atakami tężyczki w przypadku ciężkich niedoborów. Nie mówiąc już o zaburzeniach hormonalnych — obrzękach, bezsenności, bólach głowy, a nawet i rakach, przy nierozważnym stosowaniu estrogenów.