Któregoś dnia, gdy zasiedzieliśmy się do późna przy oglądaniu preparatów w pracowni, zdradził mi poufnie swoje plany, wie pani, nic im nie chciałem mówić, boby się ze mnie śmieli, ale ja jestem starszy pan i dość trudno mi przychodzi miłość na łonie natury albo w innych fantazyjnych okolicznościach, które kiedyś bardzo lubiłem. Zauważyłem jednak, że coraz mniej zdradzam entuzjazmu dla tych spraw, gdy wszystko dzieje się ciągle w takich samych codziennych ramach sypialnego pokoju. Wie pani, co kupiłem w Warszawie? Ogromny futrzak na tapczan i różowy jedwab w secesyjne wzory na poduszeczki, a także do obciągnięcia drucianego obażuru, który zakupiłem niedawno. Będzie z tego lampa bardzo nastrojowa, bo wie pani ja już bez nastroju, światła przyćmionego, muzyki, a nawet zapachu perfum, nie potrafię się jakoś podniecić. Już dawno zauważyłem, że gdy przyozdobimy z żoną i uatrakcyjnimy naszą sypialnię, to kochamy się, jakby nam ubyło z piętnaście lat. Bo otoczenie w tym wieku jest, proszę pani — bardzo ważne. Jeszcze dziś, choć minęło już wiele lat, przypomina mi się ta rozmowa, gdy przychodzą do mnie znudzone pacjentki z narzekaniami — że trzeba by chyba jakiegoś romansu, żeby życie znów stało się atrakcyjne.