W naszej poradni Towarzystwa Świadomego Macierzyństwa stosowałam przez wiele lat metodę inplantacji… — Jnplantując” rodzinie gotowego noworodka i to z dużym powodzeniem. „Inplantacja” noworodków w poradni Towarzystwa Świadomego Macierzyństwa stanowiła specjalne zagadnienie, zagadnienie szczególnej troski całego personelu. Nawiązaliśmy kontakt z kilkoma szpitalami, gdzie zatrzymywano dla nas dzieci, pozostawione przez młode matki. Najczęściej były to szpitale powiatowe z okolic podwarszawskich, a matkami były młode, zdrowe dziewczęta w wieku między szesnastym a dwudziestym rokiem życia, wyrzucone z domu przez srogich tatusiów. Adopcja opracowana była w sposób bardzo przemyślny. Współpracując z Towarzystwem Przyjaciół Dzieci załatwialiśmy prawną rezygnację matki dziecka bez kontaktu z przyszłymi rodzicami, po czym oddzielnym aktem prawnym załatwiano adopcję. Przy adoptowanym dziecku istnieje jeden problem ogromnie ważny, a mianowicie możliwość złośliwej informacji przez otaczających ludzi, gdy dziecko podrośnie — „jesteś podrzutkiem”. Nierzadko taka wiadomość niszczy życie dziecka, burząc jego zaufanie i miłość do przybranych rodziców, ponieważ go okłamali w tak ważnej dla niego sprawie. Równocześnie rodzi się często obsesyjne pragnienie odszukania własnych rodziców. Żeby byli nie wiadomo jacy, ale prawdziwi. Dziecko ma nadzwyczaj wyostrzony instynkt odróżniania prawdy od oszustwa, w związku z czym nie potrafi zrozumieć dobrej woli przybranych rodziców. Z wieloletniego doświadczenia w prowadzeniu tych spraw doszłam do wniosku, że w sytuacji adopcyjnej istnieją tylko dwa wyjścia, które bezkolizyjnie ustawiają dziecko w nowej rodzinie. Najczęściej usłużni informatorzy wiedzą, że dziecko było adoptowane, nie wiedzą natomiast skąd i czy jego naturalni rodzice żyją.