Nie przyszło jej nawet do głowy przypuszczenie, że przyczyną nerwowo-lękowych drgawek u jej dziecka jest wyłącznie jej własne postępowanie. Coś takiego nazywam psychoter- rorem dziecięcego pokoju. Są to psychiczne tortury zadawane dziecku przez wszechwładnych wychowawców – codzienne tortury, którym poddawane są dzieci w ciasnych, trzypokojowych mieszkaniach w wielkich blokach wielkich miast. Jedyną reakcją obronną bezsilnego dziecka jest tworzenie objawów psychosomatycznych (w omawianym przypadku: nerwowych grymasów), czemu zazwyczaj towarzyszy identyfikacja z osobą agresora, a więc kształtowanie potężnego superego. Tylko w przypadku szczególnie widocznych objawów (nerwowe tiki i grymasy, nocne moczenie, napady furii połączone z atakami destrukcji itp.) rodzice przyprowadzają dziecko do poradni szkolnej albo do psychologa. U zdecydowanej większości dzieci objawy są, zdaniem rodziców, mniej zauważalne (rozstrój żołądka, słabe wyniki w nauce, znęcanie się nad zwierzętami i towarzyszami zabaw, tłumione lęki, nerwowość), toteż są leczone odpowiednio surowymi metodami wychowawczymi.