Walka wyzyskiwanych o większą swobodę jest z punktu widzenia ludzi sprawujących władzę postrzegana jako egoizm jednostki. Sprzeciw wobec ucisku i dążenie do większej sprawiedliwości społecznej, żądanie bardziej humanitarnych warunków pracy, prawa do współdecydowania i udziału majątkowego – wszystko to jest uzasadnione etycznie. Egoizm wyzyskiwanego wobec wyzyskiwacza nie jest egoizmem nieetycznym. Ten, kto dąży do osobistej wolności i reprezentuje własne uprawnione interesy, działa egoistycznie z punktu widzenia moralności, a zarazem rzuca wyzwanie makiawelizmowi swoich przeciwników. Gdy człowiek wyzyskiwany zaczyna stosować taktykę makiaweliczną, jego egoizm staje się niemoralny. Prawomocne reprezentowanie interesów ludzi wyzyskiwanych nie uświęca środków makiawelicznych, czego dowiódł upadek większości rewolucji. Rewolucjoniści postępowali zwykle tak samo despotycznie jak panujący, przeciw którym się buntowano. Obie strony – buntująca się i sprawująca władzę – podlegały tym samym mechanizmom obronnym, obie strony zamiast przekonywać, manipulowały. Skuteczna rewolucja może wypłynąć jedynie z głębi ludzkiego wnętrza, ze zmienionej świadomości, przeobrażonego sposobu myślenia i postrzegania. „Chcemy być ludźmi, zanim dojdzie do wybuchu rewolucji, inaczej będzie to nieludzka rewolucja”, nawołuje socjolog Dieter Duhm. Futurolog zaś, Robert Jungk, pisze: „Otóż humanitarna rewolucja z przelewem krwi i przemocą jest sama w sobie sprzecznością. Humanitarna rewolucja musi zachować ludzkie oblicze.