Droga wiodąca do zbiorowej nerwicy została już wytyczona. Potrzeba bezpieczeństwa i unikania lęku jest podłożem aktywnego dążenia do przystosowania się do wymagań anonimowych autorytetów. Jednostka usiłuje formować w sobie szablonowy charakter społeczny, zadaje gwałt swojej osobowości, byle tylko dostosować się do schematu zbiorowego charakteru. Człowiek, który ma już za sobą ten etap rozwoju, ocenia swoje otoczenie pod kątem posiadania albo nieposiadania „prawidłowego” charakteru społecznego. Każdy, kto pragnie się przystosować, sam staje się pewnego dnia sędzią innych ludzi, Prokrustem, dopasowującym wszystkich do wymiarów tego samego łoża; jeśli nogi są za długie i wystają, trzeba je skrócić, jeśli są za krótkie – trzeba je wydłużyć. Dopasowywanie psychiki do łoża Prokrusta jest dla większości ludzi okrutną torturą wewnętrzną, nawet wtedy, gdy „dobrowolnie” kładą się na owym łożu, tak jak wspominany wcześniej mój pacjent. Gdy unicestwia się indywidualność, gdy człowiek czuje, że „coś jest nie tak” z nim samym i jego życiem, wówczas zaczyna odczuwać dolegliwości psychiczne. Dzięki postawie konformistycznej można wprawdzie uniknąć lęku, a więc zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa, ale jeśli proces przystosowywania się nie przebiega pomyślnie, wówczas staje się kolejnym źródłem lęku. Dlatego człowiek dąży do absolutnego, idealnego przystosowania. Ideał jednak udaje się osiągnąć rzadko i nielicznym, toteż przeciętny człowiek nieustannie cierpi w obawie, że inni zauważają, być może, jego słabości i niedociągnięcia.