Wiele osób krytykuje ów cel pedagogiczny, upatrując w nim ponure widmo powszechnej unifikacji

Warto zatem zauważyć, że gdy w grę wchodzi przystosowanie ludzi do norm społeczeństwa uprzemysłowionego, wówczas jest wymagany konformizm i przestrzegana zasada równości bez najmniejszego wahania i jakichkolwiek zastrzeżeń. Gdy zaś pada postulat zrównania statusu społecznego, zrównania płac i poziomu inteligencji, wówczas natychmiast zewsząd biją na alarm, że „nadchodzą ci okropni orędownicy równości” i że trzeba ich zwalczać. Nie jestem zwolennikiem unifikacji w sensie przyjmowania postawy konformistycznej, ponieważ uważam, że należy wspierać indywidualny rozwój jednostki. Jeśli jednak miałaby istnieć nierówność indywidualności, to musi zaistnieć równość szans. Tylko w społeczeństwie, gdzie każdy rozporządza jednakowym potencjałem intelektualnym, posiada równorzędny status (nie ma stosunku podrzędności i nadrzędności) i takie same możliwości finansowe, można autentycznie rozwijać swoją indywidualność w sposób nieskrępowany, nie będąc przedmiotem cudzych ocen – pozytywnych albo negatywnych. W społeczeństwie hierarchicznym, w którym trwa nieustanna walka o bardziej prestiżowe i lepiej płatne stanowisko, psychika ludzka ulega demoralizacji, ponieważ człowiek odczuwa przymus postępowania ściśle według norm obowiązujących w swojej warstwie społecznej. Kto spełnia normy, posuwa się o oczko wyżej, kto norm nie spełnia wypada z gry.