Heinrich Himmler, „krwawy pies Europy”, odpowiedzialny wraz z Adolfem Hitlerem za wymordowanie piętnastu do dwudziestu milionów Rosjan, Polaków i Żydów, był ucieleśnieniem patologicznego sadyzmu, Hitler zaś klinicznym przypadkiem nekrofila. Himmler i Hitler nie posiadali instynktu śmierci w ujęciu Freuda, lecz ich postępowanie cechowała patologiczna potrzeba agresji albo destrukcji. Najistotniejszy z tego wniosek: rozwój agresji w kierunku patologicznym, ku złośliwej agresji, nie dokonuje się za sprawą popędu, lecz wynika z metod wychowawczych, stosowanych w dzieciństwie, młodości i wieku dojrzałym. Ów patologiczny proces jest uruchamiany przez hiperautorytarne i frustrujące wychowanie. Człowiek zniewolony, wyzyskiwany przez autorytety, posiadający silnie rozbudowaną strukturę superego odgrywa się na otoczeniu, stosując akty złośliwej agresji (sadystyczne aż do nekrofilnych). A więc Hitler i Himmler wcale nie byli zjawiskiem wyjątkowym; cechy ich osobowości są obecne również w wielu z nas. Destruktywna chęć niszczenia, skłonność do sprawowania władzy nad innymi – terrorystycznej, sadystycznej czy faszystowskiej – drzemie w wielu ludziach. Hitler i Himmler są postaciami historycznymi, które mogły sprawować taką władzę z powodu szczególnej sytuacji politycznej. Nawet jeśli do takiej szczególnej sytuacji politycznej dochodzi bardzo rzadko, to przecież również w państwie o demokratycznym ustroju mogą zaistnieć okoliczności sprzyjające destrukcyjnym tendencjom w sprawowaniu władzy – na przykład na terenie wielu instytucji, tyle że dzieje się to w formie bardziej zawoalowanej.