Zdarza się jednak, i to często, że osoba rozwiedziona, która powtórnie zawiera związek małżeński, po raz drugi buduje wspólnotę neurotyczną, paranoidalną albo histeryczną. To samo zresztą dotyczy związków nieformalnych, ponieważ w każdy związek dwojga ludzi są wpisane konflikty, których źródłem są problemy społeczne, niezależne od instytucji małżeństwa. Dopóki ludzie będą doznawać frustracji z powodu czynników społecznych, dopóty będą oni starali się je odreagowywać na osobie partnera, który pełni funkcję odgromnika, narkotyku, psychoterapeuty, obiektu projekcji, pomocnika w wypieraniu itp., w zależności od struktury charakteru obojga partnerów. Monogamia nie jest normą etyczną, zdeterminowaną czynnikami naturalnymi, biologicznymi, lecz skutkiem działania mechanizmu obronnego w postaci racjonalizacji, różnie przejawiającej się w zależności od przynależności jednostki do danej warstwy społecznej. Mimo że w człowieku istnieje potrzeba poligamii, to jednak z motywów racjonalnych zmusza się on do zaakceptowania moralności mono- gamicznej, czym należy tłumaczyć tak straszliwe zakłamanie mieszczańskich małżeństw. Partner jest traktowany jak własność, której należy zazdrośnie strzec przed innymi. Wykorzystywany jest on nie tyle do wygodnej realizacji seksualności, ile raczej, a nawet przede wszystkim, do odreagowywania problemów psychicznych: lęków, kompleksu niższości, manii prześladowczych, skłonności sadomasochistycznych, natręctw, nałogów.