Skutki takiej podświadomościowej dydaktyki, jak pisze autor w swej książce, były znakomite i bardzo trwałe. Sądząc po wspomnieniach z lat dziecinnych, które we wszystkich szczegółach i barwach wracają do nas w wieku dojrzałym, a szczególnie starszym, łatwo uwierzyć w to, jak głęboko mogą zostać zakodowane wszelkie nauki w sferze podświadomości. Spotkałam kiedyś w tygodniku „Kobieta i Życie” zabawny, ale i bardzo pouczający felieton o „łóżkofonach”. Nie jest to nowy asortyment przemysłowy — jak twierdzi autorka — ani niemiecki arystokrata. Nikt go nie produkuje, a istnieje od zarania dziejów, i ma znaczenie ogólnoludzkie oraz międzynarodowe. Chodzi tu po prostu o mężczyznę zaprogramowanego w łóżku. Przyrostek „fon” mówi tylko o tym, że chodzi o głos, mowę ludzką. Doświadczenie indywidualne kobiet, film, literatura i życie pouczają nas o tym, że mężczyzna odbiera i emituje dalej program, który mu nagrała żona. Dlatego między innymi synowie po ślubie zwykle daleko odchodzą od rodziców. Dlatego filozofowie ważne sprawy ustalali najpierw z żonami. Dlatego matki córek dość rzadko mają powody skarżyć się na zięciów. Ludności nie śniło się jeszcze o elektronice, a już kobiety potrafiły bezprzewodowo, a nawet zdalnie kierować mężczyznami i dotąd nie wiadomo, czy panowie na odbiór zaprogramowani są biologicznie i genetycznie, czy też może panie rodzą się z talentem do nadawania?