„Jaka jest pańska prywatna opinia na ten temat, abstrahując od poglądu naukowców i polityków?” – zapytałem swojego pacjenta, trzydziestopięcioletniego pracownika przedsiębiorstwa handlowego, piastującego stanowisko kierownicze. Odpowiedział: „Moje prywatne zdanie nie ma najmniejszego znaczenia. Liczy się wyłącznie fakt, że znam i reprezentuję poglądy powszechnie aprobowane”. Zadałem mu następne pytanie: „W jakiej dziedzinie życia chciałby pan podkreślić swoją indywidualność?” Mój pacjent odparł: „Jestem przeciwnikiem indywidualizmu i wyrażania własnej indywidualności. Jest to przestarzała idea, pasuje raczej do epoki romantyzmu. Obecnie żyjemy w czasach postępu naukowo-technicznego. Indywidualizm kojarzy mi się z ryzykiem popełniania błędów”. „To znaczy – odpowiedziałem – że powinno się hamować rozwój indywidualności. Człowiek musi funkcjonować bez zarzutu, starając się naśladować ideał, wzór perfekcyjnej osobowości. Czy dobrze pana zrozumiałem?” Na to usłyszałem: „Tak, tak właśnie powinno być. Moim ideałem jest zaradny, sprawnie funkcjonujący menedżer, kierujący się w działaniu wyłącznie racjonalnymi pobudkami. Bez ceregieli, bez cackania się ze sobą. A swoją indywidualność niech zostawi w domu. W życiu liczą się suche fakty”.