Dawka na słonia…

„Dawka na słonia” staje się powoli zasadniczym problemem współczesnej medycyny i żywienia, a więc zawartości w pokarmach i odżywkach witamin, soli mineralnych itp. Przecież tak witaminy, jak i składniki mineralne, mikroelementy, wchodzące w skład środków spożywczych, jak sama nazwa wskazuje, muszą być stosowane, podobnie jak leki hormonalne i inne, w ściśle określonych przez lekarza dawkach — indywidualnie dla każdego pacjenta. Przykładowo przytoczę tu historię leku methyloandrostendiolu. Duży artykuł w Informatorze „Polfy” omawiał długo i szczegółowo ujemne skutki stosowania methyloandrostendiolu, a mianowicie — obrzęki, bezsenność, bóle głowy, wąsy (czyli wzrost owłosienia). Zdumiałam się niesłychanie — bo akurat wszystkie te dolegliwości znosiła moja kuracja całkowicie (z wąsami raczej nie miałam do czynienia). Zagadka rozwiązała się na koniec artykułu, gdy podano dawki stosowane: od 25 do 75 mg dziennie (!), czyli od 15 do 40 razy wyższe niż stosowałam. Po artykule methyloandrostendiol zniknął z aptek — zaprzestano produkcji. Nie jest to zresztą nasz wynalazek, na Zachodzie sprawy wyglądały podobnie, tylko dawki stosowano jeszcze większe. Wreszcie lekarze i farmaceuci na świecie doszli do wniosku, że lek jest niepoży- teczny, a nawet szkodliwy. Była mowa również o wpływie rakotwórczym. Sądzę, że wszystko jest możliwe przy takich dawkach.