W efekcie takiego karmienia dziecko było przewitaminizowane, a jak wiadomo wszelkiego rodzaju stymulatory rozwojowe, jak witaminy czy mikroelementy podawane bez umiaru, powodują zaburzenia w harmonijnym rozwoju niemowlęcia, na przykład nadmierny wzrost przy bardzo słabym kośćcu, co sprzyjało zwichnięciom stawów biodrowych, skoliozie czy uszkodzeniom kręgosłupa lub nadmiernemu odkładaniu się tkanki tłuszczowej na niekorzyść mięśni i tkanek wartościowych. Małe dziecko wcale nie musi być otyłe, natomiast powinno być szczupłe, ale ciężkie, co dowodzi prawidłowego rozwoju mięśni kości. Po prawie dziesięcioleciu euforii na temat sztucznego karmienia, a także podawania z powodu byle kataru czy przeziębienia — sulfonamidów czy antybiotyków, wystąpił gwałtowny wzrost częstotliwości zachorowań u dzieci, zmniejszenie odporności na infekcje, miażdżyca naczyń, rozpoczynająca się już prawie w okresie niemowlęcym. Obecnie nastąpił zwrot o sto osiemdziesiąt stopni, tzn. powrót do karmienia wyłącznie piersią, co najmniej do szóstego miesiąca życia. Okazuje się, że brak pokarmu matki we wczesnych miesiącach życia przyczynia się w znacznym stopniu do powstawania wyżej wymienionych schorzeń, również do nie spotykanego dotychczas upowszechnienia zaburzeń alergicznych, spowodowanych nadmierną inwazją elementów świata zewnętrznego do organizmu niemowlęcia, przystosowanego z natury dó pokarmu matki. Za czasów naszych babek i prababek, jeżeli zachodziła konieczność sztucznego karmienia dziecka mlekiem krowim, żelazną zasadą było podawanie mleka zawsze od jednej krowy.